środa, 12 maja 2010

koniec Rozdziału XII

Gaz usypiający przestaje działać. Po 10 godzinach spędzonych bez ruchu na dnie załoga statku zaczyna się powoli budzić. Jedni szybciej, drudzy wolniej - każdy powoli otwiera oczy, niepewnie rozgląda się wokół siebie, jeszcze niepewny, co się właściwie stało. Wydarzenia poprzedniego dnia (czy może nocy?... jakie to ma znaczenie, kiedy cały czas poruszamy się w gęstym, czarnym smogu) bardzo powoli zarysowywują się w pamięci. Wnętrze statku nawet nie wygląda źle. Oprócz mniejszych przedmiotów większość rzeczy jest raczej na swoim miejscu. No i oprócz rozrzuconych tu i ówdzie, właśnie niepewnie dochodzących do siebie ciał członków załogi. Całość uzupełnia dziwny przechył na prawą burtę, jednak ten fakt dociera do większości dopiero przy pierwszej próbie stanięcia na nogach.
Na pewno dużo gorzej musi to wyglądać z zewnątrz. Po wybuchu pocisku z gazem wewnątrz statku wszyscy stracili przytomność i statek swobodnie opadał jeszcze przez kolejne kilkadziesiąt metrów zanim wbił się w mocno zaśmiecone dno.

Większość załogi zaczyna mrugać coraz bardziej zrozumiale, oczy szybko biegają wokół a czoła marszczą się w intensywnej próbie ogarnięcia całości sytuacji. Oficerowie wydają pierwsze rozkazy. Wyżsi dowódcy z kapitanem na czele sprawdzają każdy element statku. Po raptem 9 minutach szybkiego ocenienia sytuacji i zniszczeń podejmujemy pierwszą próbę poderwania się z dna. Pomimo ciągłego ogólnego poczucia odrealnienia sytuacji wszystko idzie nad podziw sprawnie. Co prawda operacja trwała kolejne 7 minut zanim udało nam się uwolnić od jakichś starych wyciągników, które zahaczyły się w kilku miejscach na powierzchni statku. Jednak nie da się ukryć, że mieliśmy sporo szczęścia - wyglądało na to, że statek działał bez zarzutu.

Kapitan stał na środku mostku z rękoma splecionymi za plecami. Obserwował udane starania sterników.
"Dobrze, włączyć system. Odpalić wszystkie sterowniki i sonary. Po pełnym uruchomieniu wszystkich stacji roboczych przechodzimy na sterowanie sonarowe. Do tego momentu unosimy się bardzo powoli wzdłuż kanału. Sternicy, wysilać swoje oczy, nie możemy sobie pozwolić teraz na jakiekolwiek problemy."
Była to standardowa procedura, która nikogo nie zaskoczyła w tej chwili. Mostek zaczął wypełniać szmer odpalanych komputerów, błyski uruchamiających się monitorów. Po chwili wszyscy zdjęli słuchawki z uszu i rozluźnili się na fotelach, czekając aż centralny komputer statku podłączy się pod Główną Jednostkę. Tylko inżynierowie siedzący przy interfejsach centralnego wciąż wpatrywali się z oczekiwaniem w monitory, na zamianę klepiąc po klawiaturach, skacząc po interfejsach i wsłuchując się w sygnały w słuchawkach. Na ich zmarszczonych czołach i zaciętych wargach coraz wyraźniej widać było stres i niepokój, palce stukały coraz szybciej, a pomieszczenie zaczęło się wypełniać wyraźnym napięciem. Coś jest nie tak.

Wszystkie oczy poza sternikami wlepiały się w trzech inżynierów pracujących z centralnym. Po kilkudziesięciu sekundach martwą ciszę przerwał ich dowódca:
"Kapitanie, mamy problem.." zawiesił głos, jakby sam nie mógł uwierzyć w to, co właśnie będzie musiał powiedzieć. Jego słowa wybrzmiały w całym statku jak ciężkie żelazne kule głucho spadające na blaszaną posadzkę. "Główna Jednostka nie odpowiada. Wygląda na to, że wszystkie systemy zostały wyłączone."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz