czwartek, 27 stycznia 2011

koja

Lekkie szarpnięcie i winda powoli rusza w dół. Słabe, żółte światło oświetla kolejne numerki: 5..., 4..., 3...

Po co?, pytam sam siebie. Wszystkie dni są tak samo szare. Każdego kolejnego dnia tak trudno wstać z łóżka.

To nic, że pościel nieświerza. To nic, że poczucie bezpieczeństwa jest tak absolutnie złudne i bliżej mu do panicznego strachu w ciasnej, ciemnej kryjówce.
Pewnie niewiele by się zmieniło, gdybym leżał w koi sam na jachcie pośród szalejącego sztormu. Z resztą, czyż nie tak właśnie jest?...

Youuu got it's free Youuu kno-o-ow I know Youuu got it's free, yeeeaaah...

...1, ...0. Winda się zatrzymuje. Naprzód, rycerzu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz